Rząd Peru prowadzi kampanię pod hasłem „Zawsze z uśmiechem”. Powód? 90% populacji tego kraju boryka się z problemami stomatologicznymi, ale jednym z założeń kampanii jest poprawa… słuchu Peruwiańczyków. Z licznych badań wynika bowiem, że utrata zębów wiąże się z pogorszeniem słuchu – w pewnym stopniu. Jakim?
To zależy między innymi od liczby utraconych zębów i stanu tkanek układu stomatognatycznego. Tkanka kostna i zęby są bowiem bardzo dobrymi drogami stymulacji receptora słuchu. Wiedzą o tym laryngolodzy, którzy podczas przeprowadzania testu Webera służącemu do oceny słuchu przykładają do czoła lub szczytu czaszki osoby badanej rozedrgany kamerton. Jeśli nie uzyskują dokładnych wyników, wtedy przykładają wprawiony w drgania kamerton do zębów. Przewodnictwo drgań akustycznych przez zęby i kość jest tak dobre, że pod koniec lat 60. XX wieku przeprowadzane były nawet badania nad bezprzewodowym wewnątrzustnym aparatem słuchowym.
O tym, jak silne są związki pomiędzy zdrowymi zębami i kompletnym uzębieniem a dobrym słyszeniem, świadczą analizy wielu tysięcy przypadków, dzięki którym udało się stwierdzić, że choroby zębów i luki w uzębieniu często korelują z zaburzeniami słuchu. Dzieje się tak, gdyż ludzkie ciało jest w całości podatne na działanie fal dźwiękowych. Wibracje, które powstają pod wpływem dźwięku, przenoszone są przez powietrze, tkankę kostną i tkanki miękkie. W ciele aktywują receptory odpowiedzialne za odbiór i przewodzenie do mózgu bodźców, które generowane są przez fale dźwiękowe. Dzięki złożonemu mechanizmowi przekształcenia wibracji dźwiękowych na słyszalną mowę, możemy się porozumiewać. Kiedy zaczyna niedomagać jeden z elementów tego układu – przewodnictwo kostne – pojawia się upośledzenie słuchu.
Zjawiskiem tak zwanego słuchu/słyszenia zębowego, ściśle związanego z przewodnictwem kostnym, zainteresowali się naukowcy z dwóch polskich uczelni z Wrocławia – tamtejszego Uniwersytetu i Uniwersytetu Medycznego. Postanowili udowodnić, że inny niż zdrowy i fizjologiczny stan uzębienia może wpływać na przewodzenie kostne i – tym samym – na ostrość słuchu. W tym celu zbadali przenoszenie drgań ze szczęki do ślimaka w szczęce bezzębnej, szczęce z ubytkami w odcinkach bocznych protezowanych uzupełnieniami szkieletowymi, w szczęce bezzębnej z protezą całkowitą, oraz w szczęce z uzębieniem zrekonstruowanym. Badania przeprowadzono na czaszkach, które jednak nie leżały na blacie, ale były podwieszone w sposób elastyczny.
Uzyskane wyniki wskazują na to, że zęby są niezbędne w procesie dobrego słyszenia, a rekonstrukcje zębów i łuku zębowego mogą poprawić ostrość słuchu.
Badania nad przewodnictwem kostnym prowadzi się już od lat 30. XX w. Wspomniana praca polskiego zespołu jest najnowszą, która dotyka tematyki upośledzenia słuchu z powodu utraty zębów.
Z wcześniejszych badań wynikało nieraz, że istnieją wyraźne zależności pomiędzy zmniejszoną liczbą zębów a wyższym progiem słyszenia, czyli gorszym słuchem. Naukowcy zaobserwowali też, że aż u 80% pacjentów z chorobami ucha wewnętrznego stwierdza się jednocześnie patologię układu stomatognatycznego. Ponadto dowiedziono, że zaburzenia czynnościowe w układzie stomatognatycznym miało aż 30% pacjentów z różnymi objawami usznymi, a już w latach 70. XX w. badacze odkryli, że po leczeniu protetycznym pacjenci lepiej słyszeli.
W trakcie badań naukowcy zauważyli, że prawidłowe żucie może być jednym ze sposobów zapobiegania utracie słuchu. Udało się to potwierdzić: po leczeniu stomatologicznym aż u ponad połowy (sic!) pacjentów zmniejszyły się objawy chorobowe ze strony ucha wewnętrznego.