Wśród produktów zawierających składniki o działaniu psychotropowym obecnie największą popularnością cieszy się marihuana, czyli suszone kwiatostany konopi indyjskich. Sława ta, starannie podsycana przez media, wyrosła na bazie doniesień o pozytywnym wpływie używki na leczenie niektórych przypadłości zdrowotnych i na likwidację lub zmniejszanie bólu. Ukuto nawet termin marihuana medyczna, oznaczający zioło stosowane legalnie w celach terapeutycznych a nie – nazwijmy to – rekreacyjnych. W Polsce to drugie zastosowanie obwarowane jest ustawowym zakazem. Furtka do zastosowań terapeutycznych marihuany uchyliła się nieco w połowie lipca 2015 r., ponieważ susz konopny dopuszczono w naszym kraju do wspomagania leczenia stwardnienia rozsianego. Oznacza to, że lekarze i dentyści będą mieli częściej styczność z pacjentami będącymi pod wpływem marihuany.
To dobrze, czy źle? Spójrzmy na kwestię popularności konopnego zioła z punktu widzenia stomatologa.
Odlotowy THC
Jedyna znacząca różnica między legalną marihuaną leczniczą a kupioną na czarnym rynku polega na tym, że dzięki analizom laboratoryjnym wiadomo, ile czego skrywa ta pierwsza. I marihuana lecznicza, i zwykła zawsze zawiera składniki o działaniu psychotropowym – kannabinoidy, w tym ten najważniejszy, czyli tetrahydrokannabinol oznaczany skrótem THC. Z medycznego punktu widzenia ważne jest, że w ciągu ostatnich dekad zawartość THC w marihuanie wzrosła przeciętnie o 300-400% (dane z Government of Canada), co oznacza, że dzisiejsze konopne zioło działa wielokrotnie silniej niż to stosowane dawniej. Marihuana marihuanie jednak nierówna i nawet teraz istnieje wiele jej odmian różniących się zawartością THC i innych kannabinoli. Dla przeciętnego amatora „marychy” informacja o większym stężeniu THC ma jednak wyjątkowo praktyczne znaczenie, bo dowodzi, że wystarczy zażyć mniej zioła, aby osiągnąć ten sam efekt.
Jeśli taki właśnie przeciętny amator konopi sięgnie po marihuanę przed wizytą u dentysty – aby odrzucić strach przed zabiegiem, poczuć relaks i rozluźnienie – może dojść do wniosku, że na kłopoty i zniwelowanie bólu w jamie ustnej najlepszy jest… odlot a nie leczenie zębów.
Rady (nie) od parady
Substancje psychoaktywne są stosowane do ujarzmiania dentofobii przez zwolenników „odlotowego życia” częściej, niż wydaje się to przeciętnemu Kowalskiemu. Przekonują o tym choćby wpisy użytkowników tematycznych forów internetowych. Zamieszczane tam wypowiedzi to prawdziwe „perełki” z zakresu poradnictwa dedykowanego strachliwym pacjentom gabinetów stomatologicznych. Z pełnym przekonaniem polecane są: kokaina, dxm, benzo, koda – najlepiej w miksie. Na portalu hyperreal.info użytkownik używający nicka london5 pisze „Nie ma to jak natrzeć dziąsła kolumbijską kokainą. Albo prawilnie się naje*** ( tak z pół litra na czczo)”. Z kolei Cpunekoo zaleca: „Tramal i 1 klon i po sprawie nic nie bedzie boleć i bedzie git, a zresztą to troche przesadzasz z tym dentystą , idzie to przecież przeżyć”, natomiast forumowicz o wdzięcznym nicku Procent wierzy w koktajle i przy okazji zostawia soczysty komentarz na temat dentofobii: „Bieluń i benzydamina w jednej pompce. Kur**, jak można bać się dentysty”. [Uwaga: wszystkie wypowiedzi podajemy w pisowni oryginalnej, choć cenzurowanej.]
Są i tacy, którzy – zamiast sięgać po dodatkowe dawki psychotropów – wolą poddać się działaniu uroku osobistego pięknej dentystki. Przekonują, że wpływ ten może być tak silny, iż bez mrugnięcia okiem znosi się nawet leczenie kanałowe bez znieczulenia :-)!
Brzmi śmiesznie, ale w rzeczywistości faszerowanie organizmu substancjami o działaniu psychoaktywnym (w tym marihuaną) do walki z dentofobią, jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Szczególnie teraz, w XXI wieku, ponieważ:
Plusy i minusy stosowania marihuany
Marihuana lecznicza wykorzystywana jest obecnie m.in. w terapii padaczki lekoopornej, bólu, zaburzeń mięśniowych, zaburzeń snu i wspomnianego już stwardnienia rozsianego. Wśród zalet stosowania konopnego zioła wymienia się m.in.:
Niektórzy wskazują też na zmniejszenie ryzyka ataku serca, ale do tego akurat doniesienia trzeba podejść wyjątkowo ostrożnie, bo jednym z najważniejszych minusów zastosowania marihuany jest wzrost ciśnienia krwi i związane z tym znaczne przyspieszenie pracy serca. U osób z chorobami układu krążenia może to doprowadzić do zawału i/lub udaru. Inne negatywne skutki zażywania marihuany to:
Szkody, jakie marihuana wyrządza tylko w jamie ustnej, mogą być znaczne:
Cudów nie oczekujmy
Najbardziej liberalnie do zastosowania kannabinoidów podchodzą Stany Zjednoczone, gdzie w ciągu ostatnich 20 lat prawie w połowie kraju wprowadzono przepisy zezwalające na stosowanie marihuany w lecznictwie. Zezwolenia wydawane były oczywiście w oparciu o wyniki badań. Znalazł się jednak ktoś dociekliwy na tyle, że zadał sobie trud przeanalizowania badań na temat marihuany z ostatnich 40 lat. To dr Penny Whiting ze School of Social and Community Medicine z Uniwersytetu w Bristolu. Wraz ze wspomagającym go zespołem naukowym doszedł do wniosku, że po zastosowaniu marihuany nie ma co oczekiwać cudów medycznych, ponieważ:
Z analizy dra Penny’ego Whitinga wynika, że istnieją wyniki badań potwierdzające, iż marihuanę warto stosować do:
Zwróćmy uwagę, że nie ma tu ani słowa o leczeniu dentofobii. Dlaczego? Bo jeśli chodzi o terapię zaburzeń psychicznych, w tym psychoz czy fobii, to za mało jest jeszcze danych, na bazie których można by z całą pewnością stwierdzić, że warto tu stosować marihuanę.
No i nikt nie wykonał jeszcze badań, które jednoznacznie potwierdzałyby, że korzyści ze stosowania marihuany jako potencjalnego antidotum na dentofobię przeważają na tyle silnie nad złym wpływem tego środka na tkanki jamy ustnej, że warto wprowadzić używkę do katalogu środków zwalczających strach przed dentystą.