Współcześnie można odczuwać strach przed dentystą i leczeniem zębów; albo i nie. Ale na pewno trzeba być wdzięcznym losowi, że żyjemy w czasach, kiedy wizyta u stomatologa jest bezbolesna – nawet jeżeli trzeba rwać ząb lub zęby. Nasi antenaci takiego szczęścia nie mieli – barwnie i wartko opisano to w „Bolesnej Historii Stomatologii” James Wynbrandt – Wydawnictwa Marginesy, a przetłumaczyła ją Zofia Szachnowska – Olesiejuk.
Recenzja książki za pośrednictwem SmakKsiazki.pl odbyła się w gabinecie Dentysta.eu – dziękujemy za wizytę i zapraszamy do obejrzenia jej omówienia w poście.
Lektura godna uwagi aby dowiedzieć się Co się zmieniło na przestrzeni lat? Co przyszłe pokolenia będą wytykały palcami współczesnym dentystom? Czym najlepiej znieczulić zęba, i czy dzisiejsze metody mają coś wspólnego z z tymi stosowanymi wiele lat temu? Sporo ciekawostek, dramatycznych historii, ale też całkiem pokaźny zastrzyk wiedzy.
To książka, którą przeczytać powinien każdy, a szczególnie ten, kto twierdzi, że współcześnie wizyta u dentysty to traumatyczne przeżycie. Opisane w niej dawne metody leczenia, a czasem bardziej zaklinania rzeczywistości, mrożą krew w żyłach, budzą przerażenie lub niedowierzanie. Przykład? Kiedy ząb bolał, zalecano osadzać w ubytku zmielone kości zwierząt lub suszone owady, a także upuścić krew – do skutku, co wcale nierzadko kończyło się zgonem pacjenta. Z kolei, gdy komuś zależało na długowieczności zdrowych zębów, musiał złapać zielonego węża, rozciągnąć go w pozycji horyzontalnej, chwytając za głowę i ogon, następnie zakołysać nim siedem razy, a potem wypuścić na wolność i przez cztery kolejne dni nie spożywać solonego jedzenia. Inne dość nietypowe metody to remedia popularne w medycynie ludowej. Jedną z nich była metoda leczenia bolesnych dziąseł polegająca na drapaniu ich zębem mężczyzny, który zginął brutalną śmiercią. Rozchwiane zęby wzmacniano za pomocą żaby przywiązanej do szczęki. By zapobiec bólowi, należało dodatkowo dwa razy w miesiącu zjeść całą mysz. Jeżeli natomiast ból już zdążył zaatakować, radzono „ugryźć kawałek drewna z drzewa rozdartego przez piorun” albo „dotknąć ząb kością czołową jaszczurki schwytanej podczas pełni księżyca”. Soki wyciskane z roślin hodowanych we wnętrzu ludzkiej czaszki również zajmowały wysoką pozycję na jego liście środków przeciwbólowych.
Ciekawostką jest pierwsza metoda na bruksizm, czyli zgrzytanie zębami opisana na kamiennych tabliczkach z 5000 lat p.n.e.:
„[…] weź ludzką czaszkę. Na krześle rozłóż wełnianą tkaninę w kolorze jabłka, a następnie umieść na niej rzeczoną czaszkę. Przez trzy dni i o wschodzie, i o zachodzie słońca składaj ofiarę, siedmiokrotnie wypowiadając zaklęcie wprost do czaszki, na której chory, nim spocznie, musi złożyć siedem i siedem pocałunków. Wówczas ozdrowieje.”
Najgorzej mieli ci, których ząb bolał tak bardzo, że trzeba go było usunąć „na cito” i bez znieczulenia. Dla wyrwizębów oczywiste było, że zachowanie pozorów bezbolesnej ekstrakcji to konieczność. Trzeba przyznać, że radzili sobie w takiej sytuacji po mistrzowsku – dając niezwykłe przedstawienie. To było prawie magiczne show z udziałem obolałego w roli głównej. Wyrwiząb (mógł nim być ktokolwiek, np. cyrulik, szaman, babuleńka zielarka) osadzał w jamie ustnej pacjenta sfabrykowany ząb i udawał, że ten właśnie ząb usuwa bez znieczulenia i bez bólu. Tryumf obwieszczał donośny dźwięk trąb, zagłuszających przy okazji skutecznie krzyki pacjenta, u którego – zanim trąby przebrzmiały – ekspert dokonywał prawdziwej ekstrakcji. Oczywiście bez znieczulenia. W tym wszystkim bardzo ważna była jaszczurka – koniecznie łapana nocą. Dlaczego? „Bolesna Historia Stomatologii” przynosi zaskakujące wytłumaczenie.
Czym były ? Jak prześladowano i potwornie okaleczono św. Apollnię (patronkę dentystów)? Dlaczego ząb buddy ma obecnie aż 8 cm? Wiele daje do myślenia Robak Zębowy przewijający się w książce niczym niechciany potwór. Dlaczego do zęba wsadzano i ubijano lulek czarny, później lali do niego gorący amalgamat z wysoką zawartością rtęci, jak dzięki dentyście zasłynął Walt Disney, wojna i morderstwo w wyniku patentowych pościgów za tworzywem do protez, jaką fortunę zbijali podróżni wyrwizęby robiąc cyrk na ulicach z przedstawieniem w różnych okolicach,w jakim celu w protezach na stałe montowano sprężyny – to tylko zalążek.
Jedno jest pewne: po zakończeniu lektury niejeden czytelnik z ulgą stwierdzi, że jest szczęściarzem, mogąc żyć w czasach, gdy powikłania po ekstrakcji to rzadkość, a śmiertelność po usuniętych zębach nie wynosi już na szczęście 10% wszystkich zgonów, bolesna stomatologia to stara i prawie zapomniana historia..
Źródło: SmakKsazki.pl