Stomatologia to nie polityka, ale zapowiedź podniesienia płacy minimalnej do kwoty 4 tys. zł w 2023 r. zapewne zelektryzowała nie tylko każdego pracownika zarabiającego obecną minimalną, lecz także prawie każdego dentystę będącego pracodawcą. Gabinet będzie bowiem musiał zarobić na wypłatę uposażeń, które w ciągu kilku lat wzrosną o kilkadziesiąt procent. Rewolucja w płacach zapowiada się więc srogo, przede wszystkim dla pacjentów.
Wszystko bowiem zdrożeje. Wprawdzie podwyżka cen usług w stomatologi prawdopodobnie będzie stopniowa, ale znawcy tematu spekulują, że już w 2022 r. wyniesie nawet 100% obecnych kwot. W praktyce będzie to oznaczać, że na rok przed wprowadzeniem pensji minimalnej na poziomie 4 tys. zł pacjent u dentysty za podstawowe leczenie może zapłacić dwukrotnie więcej niż obecnie. Przykładowo: za wypełnienie – średnio 400 zł zamiast 200 zł, za leczenie endodontyczne – 1,6 tys. zł zamiast 800 zł, za skaling – 400 zł zamiast 200 zł, itd.
Podwyżki cen dotkną także pacjentów korzystających z usług protetycznych i ortodontycznych. Korona będzie kosztować 2-3 tys. zł zamiast 1,5 tys. zł, za aparat ortodontyczny stały w podstawowej wersji i na jeden łuk pacjent zapłaci prawie 4 tys. zł zamiast ok. 2 tys. zł, a jeśli zdecyduje się na aparat lingwalny, to zamiast ok. 5 tys. zł zapłaci ponad 10 tys. zł. Do tego, oczywiście, trzeba doliczyć dwukrotnie wyższe koszty wizyt kontrolnych i badań diagnostycznych.
Wymuszony wysoką płacą minimalną wzrost cen w sektorze dentystycznym może doprowadzić nawet do tego, że Polska przestanie być znaczącym graczem na rynku turystyki stomatologicznej. Dotychczas bowiem leczenie zębów w rodzimych gabinetach dentystycznych było dla obcokrajowców bardzo opłacalne. W Polsce otrzymywali światowy standard opieki i najnowocześniejsze materiały za ułamek kwoty, jaką zapłaciliby w swoim własnym kraju.
Wzrost cen usług stomatologicznych a płaca minimalna na poziomie 4 tys. zł
Ekonomiści uważają, że scenariusze konsekwencji dla tak dużej podwyżki płacy minimalnej mogą być różne. W Dentysta.eu podejrzewamy, że co najmniej dwa możliwe warianty spowodują, że pacjenci odczują zmiany na własnej kieszeni i na własnej skórze:
Lepiej jednak wtedy nie zgrzytać zębami ze złości (lub żałości) – bo uszkodzenia szkliwa, ułamania zębów czy dysfunkcje stawów skroniowo-żuchwowych, spowodowane nadmiernym zaciskaniem szczęk wskutek kosztów generowanych przez rynek w realiach niezwykle szybko i silnie podniesionej płacy minimalnej, będą wymagać naprawy. I to naprawy kosztownej, gdyż ceny usług stomatologicznych będą bowiem już dostosow(yw)ane do nowej rzeczywistości ekonomicznej. Zakładając zaś, że w ślad za podniesieniem płacy minimalnej nie pójdą żadne poszerzenia koszyka stomatologicznych świadczeń gwarantowanych przez NFZ, wymienione wyżej (a wynikłe z frustracji) uszkodzenia aparatu stomatognatycznego i tak trzeba będzie leczyć w prywatnych gabinetach dentystycznych. Oczywiście według nowego cennika usług stomatologicznych – ustalonego, być może, jeszcze przed wprowadzeniem płacy minimalnej na poziomie 4 tys. zł.
W rezultacie, za kilka lat, znajdziemy się w rzeczywistości podobnej do obecnej, tylko z dwukrotnie wyższymi kosztami życia i – być może – bez zasilającego budżet (podatki!) strumienia pieniędzy pozostawianych w Polsce przez turystów stomatologicznych i medycznych.