Ultradźwięki od dawna wykorzystuje się w kosmetyce i medycynie. Doceniane są także w stomatologii, gdzie używa się ich np. do oczyszczania kanałów zębowych czy do usuwania kamienia nazębnego. Wszystko wskazuje na to, że nowe zastosowanie zyskają także w leczeniu wad zgryzu.
Statystyki podają różne liczby, ale jedno jest pewne – wady zgryzu dotykają znaczną część społeczeństwa. Ratunkiem dla takich osób jest leczenie ortodontyczne. Niestety, choć techniki leczenia prężnie się rozwijają, wciąż trwa ono bardzo długo, bo aż 2-3 lata, a w przypadku ruchomych aparatów ortodontycznych – nawet do 5 lat. Naukowcy są jednak bliscy rozwiązania tego problemu.
Badacze wzięli pod lupę zastosowanie ultradźwięków w ortodoncji. Do badania zaproszono 68 osób będących w trakcie leczenia ortodontycznego aparatem stałym. Połowa z nich stanowiła grupę kontrolną i pozostała tylko przy wspomnianej formie leczenia. W drugiej grupie – badawczej – dodatkowo zastosowano leczenie tzw. metodą LIPUS. Codziennie przez 20 minut pacjentów z tej grupy poddawano oddziaływaniu fal ultradźwiękowych o niskim natężeniu, generowanych przez specjalne urządzenie. Więcej
W przypadku pacjentów z chorobami przyzębia, szczotkowanie zębów jest szczególnie ważne. Tkanki otaczające ich zęby są bowiem wyjątkowo podatne na stany zapalne powodowane nagromadzeniem płytki nazębnej. Jaka częstotliwość szczotkowania jest zatem odpowiednia?
Znalezienia odpowiedzi na to pytanie podjęli się naukowcy z University of Santa Maria w Brazylii. Do eksperymentu zaprosili 42 osoby, które w przeszłości borykały się z chorobami przyzębia i pozostają pod stałą opieką periodontologa. Każdy z uczestników badania miał nie mniej niż 35 lat i przynajmniej 12 zębów własnych. Dla uzyskania miarodajnych wyników wybrano jedynie osoby niepalące, niechorujące na cukrzycę, kserostomię, zaburzenia psychomotoryczne oraz niebędące w ciąży ani w trakcie leczenia stałym aparatem ortodontycznym. Osoby te nie przyjmowały też leków przeciwzapalnych ani antybiotyków w okresie 3 miesięcy przed rozpoczęciem badania. Na wstępie dokonano oceny stanu ich uzębienia oraz dziąseł.
Badanych podzielono na trzy grupy. Grupa I miała szczotkować zęby co 12h, grupa II – co 24h, a grupa III – co 48h. Eksperyment trwał 90 dni. Oceny stanu dziąseł dokonano nie tylko po jego zakończeniu, ale także w trakcie – w 15 i 30 dniu. Więcej
Nieestetyczne przebarwienia na szkliwie to dla wielu osób powód do kompleksów i unikania uśmiechu. Choć ich przyczyny upatrujemy zwykle w niewłaściwej higienie czy diecie, okazuje się, że może ona tkwić również w częstych treningach na basenie. Poznajmy szczegóły badań na ten temat.
Sport, także wodny, nieraz obarczony jest ryzykiem problemów stomatologicznych. Niedawno wspominaliśmy o tym, że podczas nurkowania możemy doświadczyć zjawiska barodontologii, czyli przenikliwego bólu zębów wynikającego z nagłej zmiany ciśnienia. Podczas pływania, jak w wielu innych dyscyplinach sportowych, jesteśmy narażeni także na urazy stomatologiczne. Jednak jedne z najnowszych badań naukowców donoszą, że sporty wodne mogą negatywnie oddziaływać na nasze zęby jeszcze w inny sposób. Mowa tutaj o nieestetycznych zmianach w odcieniu szkliwa, które obserwowane są u dzieci.
Zbadania wspomnianego problemu podjęli się naukowcy z University of Western Australia. Zaprosili do badania prawie 100 dzieci w wieku 5-17 lat, które regularnie uczęszczały na treningi z pływania, w ramach przynależności do różnych klubów pływackich w Australii Zachodniej. Dzieci te stanowiły grupę badawczą. Z kolei do grupy kontrolnej zakwalifikowano dzieci, które w ogóle nie odwiedzały basenu, gdyż nie potrafiły pływać. W celu wykluczenia czynników mogących mieć wpływ na stan uzębienia, każdego z uczestników badania zapytano o nawyki związane z higieną jamy ustnej oraz praktykowaną dietą. Więcej
Wiek zębowy jest jednym ze wskaźników rozwojowych, na podstawie którego można określić wiek biologiczny człowieka. Jest to parametr uznawany za jeden z najbardziej wiarygodnych dla ustalenia wieku metrykalnego/chronologicznego, gdyż procesy rozwoju zawiązków zębowych i wyrzynania się zębów są dość odporne na działanie czynników środowiskowych (co nie oznacza jednak, że nie mają one nań wpływu – bo mają). Z powodu stabilności i przewidywalności wspomnianych procesów jest to wskaźnik niezwykle istotny nie tylko w stomatologii czy ortodoncji, ale również w wielu dziedzinach medycyny ogólnej, między innymi w pediatrii czy endokrynologii, a także w antropologii czy archeologii.
Informacja o wieku zębowym wykorzystywana może być do:
Wiek zębowy ma duże znaczenie dla planowania leczenia stomatologicznego bądź wymagającego współpracy wielu specjalistów z zakresu stomatologii i medycyny. Jednak jego określenie jest wyjątkowo ważne dla terminu rozpoczęcia i sposobu prowadzenia leczenia ortodontycznego u osób w wieku rozwojowym. U dzieci występuje bowiem tzw. skok wzrostowy, w trakcie którego w organizmie w krótkim czasie i w bardzo dużym tempie zachodzi szereg zmian biologicznych, związanych z dojrzewaniem i wzrostem. Dobre skorelowanie terapii ze skokiem wzrostowym pacjenta może przyspieszyć korekcję wad zgryzu z wykorzystaniem aparatów ortodontycznych i maski twarzowej, a nawet uchronić pacjenta przed koniecznością przeprowadzenia ortodontycznego zabiegu chirurgicznego. Więcej
Pandemia zrewolucjonizowała opiekę medyczną. Wiele osób bulwersuje się na zastępowanie osobistej wizyty u lekarza teleporadą, a pomysł wprowadzenia teleporad w stomatologii wydaje się wręcz nie do przyjęcia. Tymczasem okazuje się, że wcale nie jest on taki zły.
Ciekawych wniosków dostarcza badanie przeprowadzone w ubiegłym roku przez grupę psychologów i periodontologów z King’s College London. Wzięło w nim udział 249 pacjentów, którzy przynajmniej raz mieli okazję korzystać z telekonsultacji u stomatologa. Ich zadanie polegało na wypełnieniu kwestionariusza ankiety z pytaniem dotyczącym zadowolenia z tego typu formy opieki medycznej. Osobny kwestionariusz przygotowano także dla samych stomatologów oraz dla studentów stomatologii. Z badania wynikło, że większość pacjentów pozytywnie ocenia efekty telekonsultacji, a dentyści i studenci również mają na ten temat dobre zdanie. Więcej
Wiele produktów spożywczych może być wsparciem w leczeniu lub zapobieganiu chorobom jamy ustnej. Dziś na celownik bierzemy miód manuka. Dowiedzmy się, dlaczego jest to miód cenniejszy niż inne oraz z jakimi problemami stomatologicznymi pomoże nam się uporać.
Miód manuka to jeden z najwartościowszych miodów, gdyż zawiera on nawet czterokrotnie więcej składników odżywczych w porównaniu z innymi miodami kwiatowymi. Wśród składników tych jest m.in. potas, cynk, żelazo, wapń, fosfor, magnez, aminokwasy oraz witaminy z grupy B, które przeciwdziałają próchnicy i zapobiegają krwawieniu dziąseł. Miód manuka zawiera także substancję, która nie występuje w innych miodach – metyloglioksal. Ma ona właściwości antybakteryjne. Nie bez powodu pozostaje także fakt, że Manuka zawiera większość ilość Olejku cynamonowego – zwalcza najgroźniejsze patogeny jamy ustnej
Miód manuka w problemach stomatologicznych
Badania wskazują, że miód manuka ma zdolność do niszczenia wielu typów bakterii periodontologicznych, przez co może być pomocny w zwalczaniu chorób przyzębia, w tym stanów zapalnych przyzębia spowodowanych leczeniem ortodontycznym. Przewagą miodu manuka nad tradycyjnymi antybiotykami jest to, że pacjenci nie wykazują oporności na jego działanie. Więcej
Po raz pierwszy o stomatologii opartej na faktach napisano w 1995 roku, a w 1999 r. Amerykańskie Towarzystwo Stomatologiczne zaproponowało definicję tego pojęcia[1]. Chociaż od tamtej pory minęły już prawie trzy dekady, niektórzy eksperci uważają, że EBD nadal nie zajmuje należnego jej miejsca. Tymczasem stomatologia oparta na faktach (EBD – z ang. evidence-based dentistry) jest analogią do medycyny opartej na faktach (EBM – z ang. evidence-based medicine) i częścią EBM. Jest istotna dla praktyków związanych ze stomatologią, gdyż opiera się na twardych dowodach naukowych.
Rozwój stomatologii opartej na faktach służy dwóm głównym celom: otrzymania najlepszych dowodów i ich wykorzystania w praktyce. Obecnie dąży się do tego, aby nastąpił wzrost znaczenia EBD, gdyż dowody naukowe wspomagają podejmowanie właściwych decyzji leczniczych przez praktykujących dentystów – dają bowiem stomatologom lepszą orientację w natłoku informacji, czasem także sprzecznych lub niepełnych. Upowszechnienie EBD zmniejszy także przepaść pomiędzy badaniami klinicznymi a faktycznie wykonywaną praktyką dentystyczną i może pomóc w zmniejszeniu różnic w opiece nad pacjentem i uzyskiwanych wynikach zastosowanego procesu terapeutycznego[2].
Dentyści mają do dyspozycji wiele kanałów informacyjnych, z których mogą pozyskiwać informacje o konkretnej jednostce chorobowej bądź dowody na skuteczność terapii. Są to:
Ósemki to zęby, które często poddawane są ekstrakcji. Zdarza się jednak, że ta pociąga za sobą znaczne ryzyko uszkodzenia dolnego nerwu zębodołowego lub językowego. Wyjściem w takich sytuacjach może być tzw. koronektomia. Poznajmy, na czym polega ten zabieg.
Koronektomia to procedura kliniczna znana od 20 lat, choć stosowana dosyć rzadko. Polega na usunięciu jedynie korony zatrzymanej ósemki i pozostawieniu jej korzeni. Z czasem korzenie zwykle migrują w kierunku dokoronowym, oddalając się od nerwu zębodołowego. Dopiero wówczas można przeprowadzić drugi zabieg, którego celem będzie usunięcie korzeni. Dzięki takiej procedurze omijamy wysokie ryzyko uszkodzenia nerwu zębodołowego, do którego mogłoby dojść podczas tradycyjnej ekstrakcji. Wskazaniem do przeprowadzenia koronektomii może być też obniżona odporność pacjenta, osteoporoza, cukrzyca albo próchnica korony.
Naukowcy wciąż analizują przypadki pacjentów, u których przeprowadzono koronektomię, aby szczegółowiej poznać jej efekty. Z dotychczasowych analiz wynika, że u 9,4% osób pojawiają się powikłania po zabiegu koronektomii, takie jak ból, trudności z gojeniem rany czy przejściowe uszkodzenie nerwu zębodołowego. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że tego typu powikłania znacznie częściej występują po chirurgicznej ekstrakcji ósemki. Więcej
Kiedyś wspominaliśmy o tym, że zaledwie 55 gram jogurtu dziennie wystarczy, aby zapobiegać paradontozie. Warto jednak wybierać jogurt z dodatkiem CPP-ACP, gdyż pozytywnie wpływa on również na nasze zęby. Poznajmy wyniki badań, jakie w tym zakresie przeprowadzili naukowcy.
Choć jogurt uznawany jest za zdrowy produkt spożywczy, stomatolodzy nie mają o nim dobrego zdania. Wszystko przez to, że duża ilość zawartych w nim cukrów, a także bakterie produkujące kwas mlekowy i sam kwas mlekowy przyczynia się do demineralizacji szkliwa. Uszkodzone szkliwo nie tworzy wystarczającej bariery ochronnej przed bakteriami, a zatem spożywanie jogurtu sprzyja próchnicy.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda, gdy zamiast zwykłego jogurtu wybierzemy jogurt z dodatkiem CPP-ACP, czyli fosfopeptydu kazeiny i amorficznego fosforanu wapnia. Dodatek ten jest częstym składnikiem preparatów do higieny jamy ustnej, gdyż skutecznie hamuje proces demineralizacji szkliwa. Co ważne, dodatek CPP-ACP nie zmienia smaku jogurtu.
Australijscy naukowcy dokonali eksperymentu, którego celem było zbadanie wpływu CPP-ACP na zęby. Usunięte ósemki podzielono na 3 grupy badawcze. Zęby w pierwszej grupie poddawane były działaniu jogurtu bez dodatku CPP-ACP, w drugiej grupie – działaniu jogurtu z 0,2% dodatkiem CPP-ACP, a w trzeciej grupie – działaniu jogurtu z 0,5% dodatkiem CPP-ACP. Wszystkie grupy miały zapewnione takie same warunki termiczne (37°C), a podawany jogurt mieszany był ze sztuczną śliną. Eksperyment trwał 2 tygodnie. Każdego dnia zęby na nowo pokrywano próbką jogurtu oraz sztucznej śliny. Na koniec, wykorzystując metodę obrazowania TMR, zbadano głębokość utraty szkliwa w każdej z próbek.
Z badania wynikło, że jogurt z 0,2% dodatkiem CPP-ACP hamował proces demineralizacji szkliwa w znacznym stopniu. Z kolei jogurt z 0,5% dodatkiem CPP-ACP nie tylko wykazywał podobne działanie, ale nawet spowodował odbudowę szkliwa w 13%.
Jogurt to źródło cennych składników odżywczych, dlatego nie powinno zabraknąć go w codziennej diecie. Jeśli jednak chcemy zapobiec negatywnemu oddziaływaniu jogurtu na szkliwo, sięgajmy po produkty z dodatkiem CPP-ACP.
Histiocytoza z komórek Langerhansa (Langerhans cell histiocytosis; LCH) to rzadka choroba o nieznanej etiologii i zróżnicowanym obrazie klinicznym. W jej przebiegu dochodzi do akumulacji komórek o morfologii histiocytów, które tworzą ogniska w różnych narządach – najczęściej w kościach i skórze, nieco rzadziej w ośrodkowym układzie nerwowym, węzłach chłonnych, płucach, szpiku kostnym i in.
LCH może objawiać się jako miękki guzek lub uwypuklenie kości, nietypowe zmiany skórne, wyciek z przewodu słuchowego z bólem, obrzękiem i powiększeniem węzłów chłonnych. Rozpoznanie stawia się na podstawie badania histopatologicznego zajętego narządu.
Etiopatogeneza histiocytozy z komórek Langerhansa pozostaje niejasna. Samoistna regresja zmian (w niektórych przypadkach) i udział komórek zapalnych w utkaniu guza sugerują zmianę reaktywną. Szybka i niekontrolowana progresja procesu chorobowego (u części pacjentów), hamowanego wyłącznie chemioterapią, wskazuje natomiast na charakter rozrostowy.
Najnowsze badania potwierdziły, że u ok. 50% chorych występują mutacje w genie BRAF, często łączone z agresywnym przebiegiem choroby. Rzadziej stwierdza się zmiany w innych genach związanych z kinazą MAPK (nitrogen-activated protein kinase): MEK albo ERK.
Czynniki, pod wpływem których dochodzi do rozwoju LCH, nie zostały w pełni poznane. Uważa się, że rolę inicjującą mogą odgrywać antygeny zewnątrzpochodne, które uruchamiają patologiczną odpowiedź immunologiczną. W zajętych narządach dochodzi do powstania ziarniniaków, uwalniania cytokin i uszkodzenia tkanek.
Podstawowe komórki, które odpowiadają za powstawanie nacieków w tkankach i narządach, wywodzą się ze szpiku kostnego. (Nacieki komórkowe złożone są głównie z histiocytów, poza tym z: limfocytów, makrofagów, plazmocytów, granulocytów kwasochłonnych.) Więcej