Badacze ze Szwajcarii pochylili się nad zagadnieniem, które cechy uśmiechu powodują, że wzrasta atrakcyjność osoby uśmiechającej się. Przeanalizowali też, czy i jaki wpływ ma szerokość uśmiechu na postrzeganie autoatrakcyjności. Okazało się, że na każde 10% wzrastającej szerokości uśmiechu, ocena własnej atrakcyjności wzrastała o dokładnie 10,26%. Co ciekawe, zwiększoną siłę tego efektu odnotowano u kobiet. Czy to oznacza, że kobiety celowo mogą wykorzystywać potencjał swojego uśmiechu?
Szwajcarscy naukowcy spekulują, że prawdopodobnie tak, ponieważ kobiety są bardziej świadome siły uśmiechu, a to poprawia ich poczucie atrakcyjności. Dlatego też uśmiechają się podczas spotkań towarzyskich częściej niż mężczyźni. Może to być cecha naturalna, charakterystyczna dla płci żeńskiej, ale niewykluczone, że wpływ na to ma sposób wychowania – kobiety mogą uśmiechać się częściej, ponieważ są bardziej świadome pozytywnych reakcji generowanych u otoczenia przez uśmiechającą się osobę.
Dlaczego mężczyźni uśmiechają się rzadziej od kobiet?
Badacze wskazują, że od kobiet często oczekuje się, iż będą bardziej przyjazne i bardziej wyraziste emocjonalnie od panów. Mężczyźni z kolei mogą mieć w sobie pewną stałą niepewność co do zasadności uśmiechania się, a wynika to z biologii ich organizmów – odkryto bowiem, że wysoki poziom testosteronu działa hamująco na uśmiechanie się w relacjach społecznych. Ponadto panowie generalnie są mniej przekonani do prawdziwości teorii mówiącej o tym, że uśmiech jest ważną cechą ich wizerunku społecznego. I w związku z tym mogą mniej przychylnie oceniać swój uśmiech w porównaniu z kobietami. Więcej
Współcześnie można odczuwać strach przed dentystą i leczeniem zębów; albo i nie. Ale na pewno trzeba być wdzięcznym losowi, że żyjemy w czasach, kiedy wizyta u stomatologa jest bezbolesna – nawet jeżeli trzeba rwać ząb lub zęby. Nasi antenaci takiego szczęścia nie mieli – barwnie i wartko opisano to w „Bolesnej Historii Stomatologii” James Wynbrandt – Wydawnictwa Marginesy, a przetłumaczyła ją Zofia Szachnowska – Olesiejuk.
Recenzja książki za pośrednictwem SmakKsiazki.pl odbyła się w gabinecie Dentysta.eu – dziękujemy za wizytę i zapraszamy do obejrzenia jej omówienia w poście.
Lektura godna uwagi aby dowiedzieć się Co się zmieniło na przestrzeni lat? Co przyszłe pokolenia będą wytykały palcami współczesnym dentystom? Czym najlepiej znieczulić zęba, i czy dzisiejsze metody mają coś wspólnego z z tymi stosowanymi wiele lat temu? Sporo ciekawostek, dramatycznych historii, ale też całkiem pokaźny zastrzyk wiedzy.
To książka, którą przeczytać powinien każdy, a szczególnie ten, kto twierdzi, że współcześnie wizyta u dentysty to traumatyczne przeżycie. Opisane w niej dawne metody leczenia, a czasem bardziej zaklinania rzeczywistości, mrożą krew w żyłach, budzą przerażenie lub niedowierzanie. Przykład? Kiedy ząb bolał, zalecano osadzać w ubytku zmielone kości zwierząt lub suszone owady, a także upuścić krew – do skutku, co wcale nierzadko kończyło się zgonem pacjenta. Z kolei, gdy komuś zależało na długowieczności zdrowych zębów, musiał złapać zielonego węża, rozciągnąć go w pozycji horyzontalnej, chwytając za głowę i ogon, następnie zakołysać nim siedem razy, a potem wypuścić na wolność i przez cztery kolejne dni nie spożywać solonego jedzenia. Inne dość nietypowe metody to remedia popularne w medycynie ludowej. Jedną z nich była metoda leczenia bolesnych dziąseł polegająca na drapaniu ich zębem mężczyzny, który zginął brutalną śmiercią. Rozchwiane zęby wzmacniano za pomocą żaby przywiązanej do szczęki. By zapobiec bólowi, należało dodatkowo dwa razy w miesiącu zjeść całą mysz. Jeżeli natomiast ból już zdążył zaatakować, radzono „ugryźć kawałek drewna z drzewa rozdartego przez piorun” albo „dotknąć ząb kością czołową jaszczurki schwytanej podczas pełni księżyca”. Soki wyciskane z roślin hodowanych we wnętrzu ludzkiej czaszki również zajmowały wysoką pozycję na jego liście środków przeciwbólowych.
Inlay, onlay, overlay to pojęcia, które coraz częściej przewijają się w gabinetach stomatologicznych. Nic dziwnego – nowoczesne uzupełnienia protetyczne wykazują znacznie większą trwałość w porównaniu do zwykłych plomb, dlatego pacjenci coraz częściej decydują się ich wybór. Dowiedzmy się jednak w jakich przypadkach jest on możliwy.
Inlay, onlay oraz overlay to rodzaje wkładów koronowych, które wykonuje się głównie w zębach bocznych, czyli trzonowcach i przedtrzonowcach. Faktem jest, że odbudowa zęba z użyciem wkładu koronowego umożliwia znacznie precyzyjniejsze odwzorowanie jego powierzchni, w porównaniu z tradycyjną plombą. Co więcej, wkłady koronowe zapewniają lepsze przenoszenie sił żucia oraz większą wytrzymałość na przeciążenia. Z kolei możliwość dokładniejszego odwzorowania punktów stycznych pomiędzy zębami zapobiega powstawaniu szczelin, w których mógłby zalegać pokarm.
Czym różnią się poszczególne rodzaje wkładów koronowych? Otóż wypełnienia typu inlay stosowane są wtedy, gdy ubytki uzębienia dotyczą jedynie powierzchni żującej zęba. Jeśli konieczna jest także odbudowa guzków, stomatolodzy skłaniają się wówczas ku wypełnieniom typu onlay. Z kolei overlay to wypełnienie przydatne przy mocno zniszczonym zębie, w którym zdrowe są jedynie jego ściany, ale cała górna powierzchnia żująca musi zostać odbudowana. Więcej