Witam,
Chciałbym uzyskać poradę, bo szczerze przyznam, że nie wiem co o tym sądzić - miałem w dwóch zębach próchnicę, którą stomatolog określił jako "głęboką". Leczenie przebiegło w ten sposób, że zęby były rozwiercane, do środka wkładane było jakieś lekarstwo (chyba tlenek czegoś tam...) na jakieś dwa tygodnie, podczas których mieliśmy się zorientować, czy ząb będzie bolał po ingerencji, po czym (ból się nie pojawiał) ponownie doczyszczanie i wypełnienie, z tym że to lekarstwo zostawało w środku jako element wypełnienia.
Generalnie zęby nie bolą, więc niby wszystko o.k., tylko że jakoś naczytałem się, że przy głębokiej próchnicy to zawsze i tak trzeba leczyć kanałowo, a takie "prowizorki" z opatrunkami tylko odraczają wyrok... chciałbym się zapytać, czy jest tak rzeczywiście...? I czy np. możliwa jest taka sytuacja, że w wyniku tego typu leczenia coś tam w środku zacznie się dziać niedobrego i np. ząb będzie w ogóle do usunięcia...?
Pozdrawiam,
MiM
Chciałbym uzyskać poradę, bo szczerze przyznam, że nie wiem co o tym sądzić - miałem w dwóch zębach próchnicę, którą stomatolog określił jako "głęboką". Leczenie przebiegło w ten sposób, że zęby były rozwiercane, do środka wkładane było jakieś lekarstwo (chyba tlenek czegoś tam...) na jakieś dwa tygodnie, podczas których mieliśmy się zorientować, czy ząb będzie bolał po ingerencji, po czym (ból się nie pojawiał) ponownie doczyszczanie i wypełnienie, z tym że to lekarstwo zostawało w środku jako element wypełnienia.
Generalnie zęby nie bolą, więc niby wszystko o.k., tylko że jakoś naczytałem się, że przy głębokiej próchnicy to zawsze i tak trzeba leczyć kanałowo, a takie "prowizorki" z opatrunkami tylko odraczają wyrok... chciałbym się zapytać, czy jest tak rzeczywiście...? I czy np. możliwa jest taka sytuacja, że w wyniku tego typu leczenia coś tam w środku zacznie się dziać niedobrego i np. ząb będzie w ogóle do usunięcia...?
Pozdrawiam,
MiM
Komentarz