Od ok. 2 lat mam problem ze stawem skroniowo zuchwowych. Moje objawy: zbaczanie zuchwy, trudnosci w otwieraniu ust. odwodzenie: ok. 36 mm, wada postawy(skolioza, o ile sie nie myle to jakos 14 stopni w odcinku ledzwiowym, chodze na rehabilitacje). Nie stresuje sie bardzo i nie jestem nerwowa. Bylam z tym w poradni zaburzen nż. Popatrzyli, pomeirzyli, zrobili szyne i wysłali do domu. Na kolejnej wizycie inna pani doktor stwierdziła, ze nie zna osoby ktora sie z tego wyleczyla, szyna mi nic nie da. Jak czuje jakeis napiecie miesni to sobie zakladam ta szyne na noc. ale nei widze efektow. Staram sie nei jesc twardych produktow, ograniczam zucie gumy, jednak np. przy zuciu czegokolwiem "przeskoczy" mi w lewym stawie. tak samo jak wloze palec do ucha to lewy staw nie chodzi "gladko" i zauwazylam ze jak mam normalnie zamknieta buzie i nie, ze zacisniete zęby to po prawej stronie sie stykaja, ale żeby stykaly sie po lewej musze sila zacisnac lewa strone. czyli tak jakby wszystko jest przechylone na prawa strone. Nie wiem co robic? Mam 16 lat, lecze sie ortodontycznie (aparat ruchmy). Czy aparat staly moglby cos tutaj zaradzic?
Ogłoszenie
Zwiń
No announcement yet.
Staw skroniowo zuchwowy
Zwiń
X
-
staw skroniowo-żuchwowy
Witam,
Chciałabym również przedstawić mój problem z którym borykam się już od 7 lat. Wszystko zaczęło się przed próbnymi maturami kiedy to dostałam szczękościsku (tzn zablokował mi się staw szczęki po lewej stronie i usta mogłam otworzyć tylko częściowo). Wcześniej takich blokad miałam może z 3 razy w życiu a dostawałam je po spożyciu alkoholu. Przed próbnymi maturami problem jednak okazał się poważniejszy, ponieważ szczękościsk nie chciał ustąpić. Udałam się do stomatologa, który odesłał mnie do ortodonty. Brałam jakieś leki, chyba aspirynę i po dwóch tygodniach (!) szczękościsk minął. Lekarz zdecydował się na ściągany aparat, w tym celu usunięto mi trzy zęby - najpierw chirurgicznie ósemkę (która nie była "wyrżnięta"-lekarz musiał przecinać i wygrzebywać ósemkę). Potem usunięto mi 6 i 5. Miałam go nosić w ciągu nocy i w ciągu dnia (20 h na dobę). I nosiłam - tak przez całe studia, w zależności od możliwości. Zęby ładnie się poprzesuwały - tzn nie mam żadnych luk po piątce czy po szóstce, a ząb który leciutko odstawał już nie odstaje. I wszystko pięknie, ładnie jednak jeśli nie założę aparatu na noc to budzę się rano ze szczękościskiem, który na szczęście szybko mija. Moja ortodontka poszła na emeryturę i zaczęły się schody, ponieważ nikt nie wiedział co ze mną zrobić. Chodziłam od jednego do drugiego ortodonty, aż w końcu trafiłam do kliniki stomatologicznej w Krakowie. I tu dopiero zaczął się koszmar - byłam leczona przez protetyka, przez ortodontę, przez fizjoterapeutę (masaże, masaże kwasem hialuronowym z ultradźwiękiem - oczywiście bez żadnej poprawy), robiłam ćwiczenia dane przez fizjoterapeutę. Dali mi nowy aparat - też ściągany i zakładałam go na noc. Teraz trafiłam do chirurga, który zaproponował mi płytkę - zrobił mi jedną na próbę i była okej, z tym, że po tygodniu pękła, więc zrobił mi nową i tu niespodzianka. Zakładam ją na noc i... budzę się ze szczękościskiem. Ale lekarz twierdzi, że trzeba tę płytkę zrobić. Na razie zrobił odlew i czekam na tę płytkę. Ale nie rozumie po co mam zakładać coś, co powoduje u mnie szczękościsk (aparaty go nie wywoływały). Byłam u innego doktora i on z kolei problemu nie widział, twierdząc, że taka "moja uroda". O kosztach poniesionych na leczenie nie będę już nawet wspominała... Bardzo proszę o opinie i porady, może ktoś spotkał się z podobnym przypadkiem?
Komentarz
Komentarz