Witam Wszystkich
Podobne problemy do mojego pewnie już przewijały się na niejednym forum, natomiast zawsze to inaczej usłyszeć zdania na swój temat. Otóż mam spory dylemat. Jestem po studiach prawniczych, którymi nie byłam zafascynowana, po prostu skończyłam, bo wszyscy mówili, że tak powinno być i nie ma co zmieniać. od paru lat kołatało mi w głowie, że coś jest nie tak, raz bardziej intensywnie raz mniej. W ciągu roku zmieniałam prace kilka razy, ciągle coś mi nie odpowiadało. Jestem dobra w tym co robię, ale nie czuję, że tego bym chciała przez następne x lat. Jeżeli to nie daje mi spokoju, to chyba nie powinnam tego ignorować, żeby potem nie żałować resztę życia. Chciałabym wystartować na stomatologię w przyszłym roku i jasne, że będę musiała zdać maturę z biologii i chemii, będę też musiała jakoś się utrzymać podczas studiów. Jednak ta myśl nie daje mi spokoju, moi znajomi w większości nie widzą dla siebie innej ścieżki niż ta związana z prawem. Ja natomiast chętnie bym to rzuciła..i czuje, że byłoby mi z tym lepiej. Chciałabym "coś robić", pracować manualnie, zawsze miałam artystyczną duszę, sprawne ręce - nie tylko siedzieć w biurze. Rodzina nie uważa, żeby to był dobry pomysł, ale oni nie znają realiów żadnego z tych zawodów, chyba też nie do końca rozumieją, że trochę się męczę z tym co robię. Cały czas myślę o zmianie. Znajomi za to, niektórzy po prawie twierdzą, że jak najbardziej powinnam spróbować, całe życie przede mną.. Tylko czy 26,27 lat to nie za późno by zaczynać nowe studia? Niebagatelna decyzja..
Będę wdzięczna za Wasze opinie.
Podobne problemy do mojego pewnie już przewijały się na niejednym forum, natomiast zawsze to inaczej usłyszeć zdania na swój temat. Otóż mam spory dylemat. Jestem po studiach prawniczych, którymi nie byłam zafascynowana, po prostu skończyłam, bo wszyscy mówili, że tak powinno być i nie ma co zmieniać. od paru lat kołatało mi w głowie, że coś jest nie tak, raz bardziej intensywnie raz mniej. W ciągu roku zmieniałam prace kilka razy, ciągle coś mi nie odpowiadało. Jestem dobra w tym co robię, ale nie czuję, że tego bym chciała przez następne x lat. Jeżeli to nie daje mi spokoju, to chyba nie powinnam tego ignorować, żeby potem nie żałować resztę życia. Chciałabym wystartować na stomatologię w przyszłym roku i jasne, że będę musiała zdać maturę z biologii i chemii, będę też musiała jakoś się utrzymać podczas studiów. Jednak ta myśl nie daje mi spokoju, moi znajomi w większości nie widzą dla siebie innej ścieżki niż ta związana z prawem. Ja natomiast chętnie bym to rzuciła..i czuje, że byłoby mi z tym lepiej. Chciałabym "coś robić", pracować manualnie, zawsze miałam artystyczną duszę, sprawne ręce - nie tylko siedzieć w biurze. Rodzina nie uważa, żeby to był dobry pomysł, ale oni nie znają realiów żadnego z tych zawodów, chyba też nie do końca rozumieją, że trochę się męczę z tym co robię. Cały czas myślę o zmianie. Znajomi za to, niektórzy po prawie twierdzą, że jak najbardziej powinnam spróbować, całe życie przede mną.. Tylko czy 26,27 lat to nie za późno by zaczynać nowe studia? Niebagatelna decyzja..
Będę wdzięczna za Wasze opinie.
Komentarz