Witam, szukam wszelkich informacji/porady w zakresie nadwrażliwości dziąseł 3-latka, które objawia się w trakcie szczotkowania.
Opisuję sytuację:
Syn ma 3 lata. Zęby myjemy od wieku niemowlęcego. Zaczelismu gazikiem z wodą zanim jeszcze pierwszy ząbek wyszedł. Nie było z tym, jak i ze szczotkowaniem pierszych ząbków, problemów, do czasu zachorowania na COVID. Po przejsciu COVID, prawie 2 lata temu, syn nienawidzi myć zębów. Co więcej poszla tak piorunująca próchnica, pomimo lapisowania, konieczne było leczenie w narkozie wszystkich zębów + dwie jedynki nie do uratowania - wyrwane. Od tych prawie dwóch lat mycie zębów to ciężki temat: albo uda sie jakos zagadac, ale i tak jest wielki płacz, albo nie ma rady i na siłę. Myć musimy, jesteśmy pod ciągłą opieką stomatologów, fluoryzacja co 3-miesiące, przeglądy - ogólnie zęby są teraz w dobrym stanie. Niemniej mycie nadal tragedia. Praktycznie każdy poradnik, fora, strony internetowe powielają te same rady: zmiana szczoteczki, pasty, spróbowanie bez pasty, zagadywanie, wysuwanie argumentów że to przejdzie po czasie (guzik, nic nie przechodzi, nic nie jest lepiej) itd. itp. Nic nie działa. Stomatolodzy mówią to samo i rozkładają ręce. Widać ze syn nie boi sie samego mycia/szczoteczki/pasty. Tak samo nie boi sie dentysty. Ale widać że podczas mycia sprawia mu jakiś rodzaj bólu (zakładam ze dziąseł, bo w zębach stomatolodzy nie widzą problemu). Tak jakby szczoteczka go tak łaskotała, że aż sprawia mu ból. I tu wchodzi kolejny temat: całkiem niedawno syn został zdiagnozowany w zakresie lekkich dysfunkcji integracji sensorycznej. Ale nic konkretnego w odniesieniu do mycia zębów nie uzyskaliśmy.
Proszę o cenne rady, podpowiedzi.
Pozdrawiam
Opisuję sytuację:
Syn ma 3 lata. Zęby myjemy od wieku niemowlęcego. Zaczelismu gazikiem z wodą zanim jeszcze pierwszy ząbek wyszedł. Nie było z tym, jak i ze szczotkowaniem pierszych ząbków, problemów, do czasu zachorowania na COVID. Po przejsciu COVID, prawie 2 lata temu, syn nienawidzi myć zębów. Co więcej poszla tak piorunująca próchnica, pomimo lapisowania, konieczne było leczenie w narkozie wszystkich zębów + dwie jedynki nie do uratowania - wyrwane. Od tych prawie dwóch lat mycie zębów to ciężki temat: albo uda sie jakos zagadac, ale i tak jest wielki płacz, albo nie ma rady i na siłę. Myć musimy, jesteśmy pod ciągłą opieką stomatologów, fluoryzacja co 3-miesiące, przeglądy - ogólnie zęby są teraz w dobrym stanie. Niemniej mycie nadal tragedia. Praktycznie każdy poradnik, fora, strony internetowe powielają te same rady: zmiana szczoteczki, pasty, spróbowanie bez pasty, zagadywanie, wysuwanie argumentów że to przejdzie po czasie (guzik, nic nie przechodzi, nic nie jest lepiej) itd. itp. Nic nie działa. Stomatolodzy mówią to samo i rozkładają ręce. Widać ze syn nie boi sie samego mycia/szczoteczki/pasty. Tak samo nie boi sie dentysty. Ale widać że podczas mycia sprawia mu jakiś rodzaj bólu (zakładam ze dziąseł, bo w zębach stomatolodzy nie widzą problemu). Tak jakby szczoteczka go tak łaskotała, że aż sprawia mu ból. I tu wchodzi kolejny temat: całkiem niedawno syn został zdiagnozowany w zakresie lekkich dysfunkcji integracji sensorycznej. Ale nic konkretnego w odniesieniu do mycia zębów nie uzyskaliśmy.
Proszę o cenne rady, podpowiedzi.
Pozdrawiam