Tweet
4 listopada zgłosiłam się do dentysty poleconego przez koleżankę (moja dentystka jest do końca roku na zwolnieniu) z powodu ukruszonej plomby. Po rozwierceniu okazało się, że ząb nadaje się do zatrucia i do leczenia kanałowego. Został założony mi felczer i miałam się zgłosić 18 listopada na dalsze leczenie. W czasie drugiej wizyty okazało się, że ząb nie zatruł się do końca, więc założono felczer jeszcze raz. W czwartek (20.11) ten ząb zaczął mnie tak boleć, że myślałam, że zejdę. Promieniował na pół głowy. (Jest to górna lewa szóstka). Zadzwoniłam do dentystki. Kazała przyjść w piątek. Rozwierciła. Wyczyściła kanały. Czymś zdezynfekowała. Ponownie założyła trutkę. Miałam dzwonić, jeśli coś dalej się będzie działo. Wczoraj była cisza. A dziś znowu czuję, że coś jest nie tak. Wzięłam dwa ibupromy max i jest w miarę ok, ale zanim je wzięłam, czułam promieniujący ból nad tym zębem. Tak jakby w kości. Dodam, że mam niewyrżniętą 8, która w zasadzie nie ma miejsca, żeby wyjść.
Czy to normalne, żeby tak długo ząb był poddawany truciu? Co może być nie tak? Dentystka mówi, że będziemy truć, dopóki nie przestanie boleć. Miałam leczone kanałowo już dwa zęby i takich "cudów" nie było.
Czy to normalne, żeby tak długo ząb był poddawany truciu? Co może być nie tak? Dentystka mówi, że będziemy truć, dopóki nie przestanie boleć. Miałam leczone kanałowo już dwa zęby i takich "cudów" nie było.