Cześć,
Od ponad roku mam problem z górną dwójką i zastanawiam się co zrobić. Pokrótce opiszę historię tego zęba:
0) 2013. Ząb ma dziurę, próchnicę, jest zaniedbany.
1) Idę do dentysty (A), który pięknie go leczy i odbudowuje, usuwa próchnicę z wszystkich zębów, robi inne rzeczy (m. in. leczy chorobę okluzyjną, którą podobno miałem). Za dwójkę płacę ok. 600 zł.
2) Pół roku później przy korzeniu tego zęba tworzy się przetoka/bąbel z ropą. Idę do innego dentysty (B), bo ten który naprawiał może mnie przyjąć dopiero po 2 tygodniach. Inny dentysta otwiera tego zęba, przetoka znika, ale mam znowu dziurę. Jestem w punkcie 0).
3) Idę ponownie do dentysty (A), który naprawiał dziurę. Znowu go zamyka i wygląda ładnie.
4) Po kilku tygodniach ponownie pojawia się przetoka. Idę do innego dentysty (C) po opinie, ten robi zdjęcie RTG i stwierdza, że najprawdopodobniej korzeń zęba jest złamany i trzeba będzie wwiercić się w dziąsło i jakoś to naprawić. Odkładam kasę, bo z tego co czytałem takie sprawy to 1-2k PLN.
4) Kilka dni temu odłamało mi się pół tego zęba, co wygląda tragicznie. Idę ponownie do tego dentysty (A), u którego początkowo leczyłem zęba i stwierdza, że korzeń ma bakterie, być może korzeń jest złamany i trzeba ząb wyrwać i wstawić implant. Koszt: jakieś 5000 zł.
I teraz pytanie, co robić? Przerażony jestem tym, że muszę zapłacić 5000 zł (na kredyt niestety) i że stracę zęba. Czy nie ma szans w moim przypadku leczyć korzeń, nawet jeśli jest złamany lub ma bakterie, lepiej od razu wyrwać i wstawiać sztucznego kikuta za 5000 zł? Zastanawiam się jeszcze nad kolejną konsultacją u innego dentysty, ale to kolejny wydatek i kolejne zadłużenie, więc w pierwszej kolejności spróbuję tutaj.
Zdjęcie RTG:
Z góry dziękuję za pomoc.
Od ponad roku mam problem z górną dwójką i zastanawiam się co zrobić. Pokrótce opiszę historię tego zęba:
0) 2013. Ząb ma dziurę, próchnicę, jest zaniedbany.
1) Idę do dentysty (A), który pięknie go leczy i odbudowuje, usuwa próchnicę z wszystkich zębów, robi inne rzeczy (m. in. leczy chorobę okluzyjną, którą podobno miałem). Za dwójkę płacę ok. 600 zł.
2) Pół roku później przy korzeniu tego zęba tworzy się przetoka/bąbel z ropą. Idę do innego dentysty (B), bo ten który naprawiał może mnie przyjąć dopiero po 2 tygodniach. Inny dentysta otwiera tego zęba, przetoka znika, ale mam znowu dziurę. Jestem w punkcie 0).
3) Idę ponownie do dentysty (A), który naprawiał dziurę. Znowu go zamyka i wygląda ładnie.
4) Po kilku tygodniach ponownie pojawia się przetoka. Idę do innego dentysty (C) po opinie, ten robi zdjęcie RTG i stwierdza, że najprawdopodobniej korzeń zęba jest złamany i trzeba będzie wwiercić się w dziąsło i jakoś to naprawić. Odkładam kasę, bo z tego co czytałem takie sprawy to 1-2k PLN.
4) Kilka dni temu odłamało mi się pół tego zęba, co wygląda tragicznie. Idę ponownie do tego dentysty (A), u którego początkowo leczyłem zęba i stwierdza, że korzeń ma bakterie, być może korzeń jest złamany i trzeba ząb wyrwać i wstawić implant. Koszt: jakieś 5000 zł.
I teraz pytanie, co robić? Przerażony jestem tym, że muszę zapłacić 5000 zł (na kredyt niestety) i że stracę zęba. Czy nie ma szans w moim przypadku leczyć korzeń, nawet jeśli jest złamany lub ma bakterie, lepiej od razu wyrwać i wstawiać sztucznego kikuta za 5000 zł? Zastanawiam się jeszcze nad kolejną konsultacją u innego dentysty, ale to kolejny wydatek i kolejne zadłużenie, więc w pierwszej kolejności spróbuję tutaj.
Zdjęcie RTG:
Z góry dziękuję za pomoc.